Jedziemy do Antelope. Całość znajduje się na terenach prywatnych Indian Nawaho. Kaniony zostały odnalezione w 1931 roku przypadkowo przez Indiańską dziewczynkę. W kierunku parku kieruje mnie moje przeczucie, gdzie to może być. Trafiam bez mapy i GPS dokładnie w to miejsce. Zjeżdżamy z drogi. Mała budka na środku pustyni, kilka osób dookoła. Nic specjalnego. Canyonu też nie widać. Generalnie w tej okolicy znajdują się dwa Antelope - Upper czyli górny oraz Lower czyli dolny. Na mapie wyglądają odwrotnie czyli dolny jest na północy bliżej jeziora Powell. Formą ukształtowania nie różnią się bardzo. Górny jest węższy u góry i szerszy na dole. Nie trzeba też do niego schodzić tylko znajduje się na jednej powierzchni. Dodatkowo do górnego trzeba czekać w kolejce na przewodnika i dojechać kawałek samochodem. Naszym celem jest jeden z nich czyli Lower. W wielu miejscach wyczytałem, że jest ładniejszy i dodatkowo przyjemniej się go zwiedza.
Kasa i miejsce wyjścia przewodników |
Widok w kierunku kanionu |
Najważniejsze dane - kasa :) |
Po kilkunastu metrach docieramy do dziury w ziemi. Przewodniczka wskazuje, że tutaj znajduje się wejście do kanionu. Rzeczywiście - tą szczeliną, którą widać na zdjęciu poniżej wchodzimy do kanionu. Chwila zawahania czy aby z moją szczupłą sylwetką dam sobie radę, ale idę.... Udało się... :)
Wejście do Lower Antelope Canyon |
Wchodzimy do środka |
Kanion jest wyjątkowy.....
W oddali Natalia |
Głowa orła - taki polski akcent :) |
Teren przy wyjściu z kanionu |
No... było cudownie... Całość zwiedzania to ok. 1.5 godziny.
Dwie rady:
- odwiedzając ten kanion trzeba mieć dobry aparat, najlepiej z obiektywem szerokokątnym
- jeżeli to możliwe do wybierać pory, kiedy słońce wchodzi bezpośrednio do kanionu
Wsiadamy do samochodu. Wracamy na chwilę do miejscowości Page. Po drodze wstępujemy jeszcze do dużego sklepu spożywczego kupić wodę itp. Ceny są zaskakujące. Amerykanie zarabiają od nas kilka razy więcej, a produkty spożywcze mają tańsze niż w Polsce. Nie będę przytaczał zbyt wielu przykładów, bo nie taki jest cel tego wyjazdu, ale rzuciła mi się Pepsi pakowana po 20 puszek po 5,99$ za zgrzewkę. Patrząc nawet na drogiego dolara to wychodzi poniżej złotówki za puszkę przy czym w Polsce w sklepie kosztuje od 2,5 zł!
Jesteśmy głodni po amerykańskim śniadaniu pomimo iż jest południe. Wstępujemy więc sprawdzić odpowiednika McDonald tylko meksykańskiego o nazwie Taco Bell. Za 14 dolarów zjadamy naprawdę sporo rzeczy i jesteśmy pełni. Niesamowicie tanio w tej sieci i dodatkowo naprawdę smacznie - ja osobiście lubię takie jedzonko. Nic bardzo wyszukanego, ale bardzo dobre.
Jedziemy dalej - przed nami ok. 2 godziny jazdy i Monument Valley. Po drodze tak jak pisałem wcześniej - krajobrazy zmieniające się co horyzont. Ciągle nowe góry, skały, dziury w ziemi zwane kanionami... Jesteśmy w Utah. Wreszcie skręcamy w prawo z drogi i za ok. 2 kilometry przed nami Visitor Center. Bilety wstępu i podjeżdżamy pod duży budynek z hotelem. Przechodzimy na taras z drugiej strony i ukazuje nam się widok jak z filmów o Dzikim Zachodzie.
Zwiedzanie można zorganizować z przewodnikiem lub tak jak my zdecydowaliśmy się sami przejeżdżając trasę o długości ok. 17 mil. Jedziemy. Co jakiś czas przystanki, zdjęcia, oglądanie widoków. Całość trwa ok. 1.5 godziny.
Wrażenia - trudno się już wszystko stopniuje po odwiedzeniu tylu miejsc w tak krótkim czasie. Mnie się bardzo podobało, szczególnie dlatego, że to zupełnie inne wrażenia i formacje skalne niż do tej pory widzieliśmy. Po drugie mogłem usiąść na koniu i zrobić sobie zdjęcie jak John Wayne na tle skał, które najczęściej widoczne są w reklamach Marlboro. To miejsce jest piękne i jest inne. Zresztą każdy musi ocenić sobie sam jego piękno. Poniżej zdjęcia.
No i jak wrażenia??? :)
Dla nas w dniu dzisiejszym to koniec zwiedzania. Jeszcze ponad 250 km i będziemy w hotelu w miejscowości Moab. Droga jak cały czas opisuję pełna pięknych widoków i niespodzianek...
Dojechaliśmy - w hotelu zaskakują nas zegary - okazuje się, że dodatkowo przesunęliśmy się na tyle na wschód, że wpadliśmy w strefę czasowa w Denver - postarzeliśmy się więc o godzinę. Trochę przyznam niespodziewane.
A propos starzenia - to dzisiaj Ewa właśnie ma urodziny. Ile kończy lat? Tyle, żeby czuć się jeszcze młodo i zwiedzać ze mną świat... :))) Wszystkiego najlepszego!!!!
Ja nie autoryzuję tych tekstów. Zeby to było jasne.
OdpowiedzUsuńA czuję się nadal jakbym miała 18, no może 22 lata:) Przy takim mężu nie może być inaczej:))
Rzeczywiscie piękny ten kanion.
OdpowiedzUsuńA nie było konika w rozmiarze XXL?
Inne większe koniki schodziły do przepaści - ten był jedynym bezpiecznym więc siedziałem na "kucyku" choć wiem, że wygląda na małego - trudno :)
UsuńA nie było wystarczająco dużo przycisków na klawiaturze, żeby się podpisać jak już się wstawia komentarz? :)