Połowy
Czas połowów zacząć... :) Zgodnie z prośbą Natalii pakujemy się i rano tj. ok.9:30 wyjeżdżamy na połowy wielorybów. Jest cały czas zachmurzone więc kupujemy zestaw białych sztormówek dla wszystkich i wypływamy. Wszystko jest ok. przez mniej więcej 5 minut. Zaraz po wypłynięciu z portu łódką zaczynają miotać fale. Górrrraaaa... dół.... górrrraaa... dół... bok... uderzenia o fale... No masakra. Po 6 minutach wszyscy chcą wracać i już nie chcą oglądać żadnych wielorybów choćby wchodziły na pokład.... Po 7 minutach pierwsza osoba na rejsie znajduje się w ubikacji. Ja też średnio się czuję więc obserwuję zajętość łazienek (są dwie)... Pierwsza okazuje się później, że zajęta jest już bardzo długo... Po kolei różne osoby mają problemy z brzuchem - a miał być spokojny ocean... Nie no - nazwa Ocean Spokojny ogólnie nie jest trafiona i to sobie możemy powiedzieć od razu....!!!
W każdym razie po jakiś 40 minutach rejsu dopływamy w miejsce gdzie pływają wieloryby. Silniki prawie się zatrzymują i kołyszemy się na wodzie. Kapitan co chwile informuje z której strony mamy się oglądać... Rzeczywiście, choć zdjęcia tego nie oddają bo mam tylko dwa na których cokolwiek widać, wieloryby były i tam pływają. Rzeczywiście widzieliśmy ich kilka, a raz nawet nie tylko grzbiet ale ogon co zdarza się rzadziej... Czy warto było? Dla mnie nie - powiem szczerze, że oczywiście z dalsza, ale lepiej widziałem wieloryby na Dominikanie z plaży. Nie ważne - miało być - to było... Teraz każdy będzie mógł opowiadać swoją historię. Ja wiem jedno są straty:
- pierwsza, że przy większej fali całego mnie oblało i miałem spodnie przemoczone do wysokości majtek więc trochę zimno było mi do końca rejsu
- dziewczyny zostawiły w ubikacji całe śniadanie, za które przecież zapłaciliśmy więc uważam to za drugą stratę rejsu
Korzyści:
- pierwsze - widzieliśmy wieloryby
- druga - chyba przez dłuższy czas nie będziemy wydawali pieniędzy na tego typu rejsy :) Już nikt nie chce płynąć.... :)
Wieloryb to ta ciemniejsza plamka na prawo od środka zdjęcia :) |
Obserwator wielorybów, słynny marynarz |
Natalia i Ewa - jak się przypatrzycie, to właśnie wieloryb wypuszcza fontannę - :) |
Highway 1
Po wielorybach czas wyruszać w dalszą drogę. Przed nami naprawdę długa trasa - ponad 500 km. Z sugerowanych tras wybieramy tą jedyna prawdziwą - czyli drogę nr 1 biegnącą przez połowę swojej długości bezpośrednio przy oceanie. Przyznaję, że jeżeli ktoś jechał w tym kierunku i wybrał normalną autostradę, to popełnił totalny błąd. Ta trasa w naszej wyprawie została wpisana nie jako droga, tylko jako punkt do zwiedzania. I rzeczywiście jest co zwiedzać. Praktycznie można byłoby się zatrzymywać co chwilę i robić zdjęcia. Jest przepięknie. Urwiska, skały, mosty nad przepaściami, szalejący ocean, wystające z niego głazy. Pięknie. Wiem, że zdjęcia nie są w stanie oddać tego piękna - ale w załączeniu kilka wstawiłem.
Po drodze zatrzymujemy się na chwilę dłużej tylko 3 razy. Pierwszy przystanek to niesamowita galeria na Ben Sur wraz z kawiarnią. Usytuowana bezpośrednio przy drodze z totalnie malowniczym widokiem skąd oglądać możemy ocean z wysokości pewno ok. 400 metrów... Sami oceńcie co jak można budować galerie (na trasie samochodowej) i kawiarnie....
Natalia wewnątrz galerii |
Przed galerią i kawiarnią (taras).... |
Kolejny przystanek to plaża gdzie leżenie upodobały sobie Słonie Morskie. Ok. 100 sztuk leżały i wygrzewały się w słońcu. Niesamowite wrażenie zobaczyć takie zwierzęta z odległości kilku metrów na wolności... Super... Mamy też nagrany film...
I ostatni przystanek przed końcem wyprawy to stacja benzynowa - trzeba przecież zatankować. Dlaczego o niej piszę, przecież stacja to normalna rzecz... A właśnie, że nie. Amerykanie pokazują, że nawet ze stacji można zrobić coś inne go i wyjątkowego. Poniżej zdjęcia stacji oraz myjni... :)
Stacja Shell - polecam powiększyć zdjęcie i przyglądnąć się budynkowi |
Myjnia samochodowa.... :) |
Zostały nam jeszcze dwa całe dni.... Pierwszy chyba przeznaczymy na odpoczynek... Drugi na zwiedzanie Los Angeles - zobaczymy....
To miłego weekendu.... :)
Swietny blog! bardzo przydatny ::) a pamiętacie gdzie jest ta plaża ze Słoniami Morskimi?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Ola
Wydaje mi się, że blisko San Simeon ale nie jestem pewien. Nie ma szans - nie przeoczycie, bo zatrzymują się samochody i jet to część trasy, która biegnie bardzo nisko, niewiele wyżej niż poziom oceanu.
OdpowiedzUsuń